W sztuce od wieków szukano sposobu, by uchwycić to, co ulotne – momenty ciszy, bliskości i wewnętrznej równowagi. Vermeer, Munch, Matisse i Chagall pokazują cztery oblicza ukojenia: codzienną harmonię, ciepło dotyku, piękno barw i transcendencję miłości. Razem tworzą opowieść o poszukiwaniu spokoju ducha, który Grecy nazywali ataraksją.
Czym jest ukojenie?
Ukojenie, o którym napisał do nas Tadeusz Szynal z Rzeszowa, kryje się w prostych gestach, które łączą ludzi bardziej wielkie deklaracje. Uśmiech – to drobiazg, który rozświetla twarz drugiego człowieka, nie wymaga tłumaczeń ani wspólnego języka, nie zna granic kulturowych. Bywa zaproszeniem do spotkania albo mostem przerzuconym ponad codziennym pędem i niezrozumieniem.
Piękne słowo nie musi być wyszukane. Wystarczy „dziękuję”, „dobrze, że jesteś”, „rozumiem”. Mówione szczerze, staje się aktem troski. Przytulenie to najprostsza forma obecności. Nie rozwiązuje problemów, ale pozwala je unieść. W ramionach drugiej osoby można na chwilę poczuć się wolnym od ciężaru, jaki niesie codzienne zatroskanie, jakby powiedział Heidegger. To dotyk, który mówi: „nie jesteś sam”.
Ukojenie to jedno z tych doświadczeń, których nie można w pełni zdefiniować, bo zawsze wymykają się językowi. Jest jak cisza po burzy, jak światło, które przenika przez zamknięte powieki. Nie da się go zmierzyć ani zważyć, a jednak każdy z nas zna moment, w którym nagle poczuł, że napięcie w ciele i umyśle ustąpiło. W świecie pełnym pośpiechu i nieustannej rywalizacji ukojenie jawi się jako antidotum, jako powrót do samego rdzenia człowieczeństwa.